wtorek, 20 sierpnia 2019

19 sierpień 2019

Kolejna wyprawa rowerowa ujęta w projekcie "Różne oblicza srebrnej aktywności" dofinansowanym ze środków Polsko - Amerykańskiej Fundacji Wolności w programie Działaj Lokalnie. Nasz cel - punkt widokowy we Wiośle, a na szlaku krótkie chwile zadumy przy kapliczkach i krzyżach przydrożnych.
Trasę rowerową w kierunku Opalenia znamy na pamięć, wiemy, w których miejscach należy się zatrzymać, żeby odpocząć i zebrać cała grupę. Pierwszy przystanek - szczyt wzniesienia w Tymawie.

Po raz kolejny zatrzymaliśmy się za Tymawą w kierunku Jelenicy. Słońce, póki co nam dopisywało, humory również, bo pozostawiliśmy za sobą dwie większe góreczki. 


W Jelenicy, zgodnie z planem, zatrzymaliśmy się przy kapliczce, we wnętrzu której znajduje się figura św. Józefa z Jezusem na lewej ręce. Na cokole jest napis „św. Józefie módl się za nami” oraz daty 1939 – zniszczenie poprzedniej kaplicy przez Niemców i 1994 r. wybudowanie obecnej w nowym miejscu.
W Jelenicy naszą uwagę zwróciła ciekawie zagospodarowana posesja z pięknie wykonanymi w metalu postaciami zwierząt. Można tu zobaczyć m.in. dziki, jelenie, zające. 
Na krótki odpoczynek zatrzymaliśmy się u wylotu wsi w kierunku Opalenia. Otarcie potu,  łyk wody i  w dalszą drogę.

W Widlicach zatrzymaliśmy się na chwilę przy krzyżu przydrożnym, stojącym nieopodal dawnego budynku szkolnego.
Przed nami rezerwat przyrody we Wiośle. Zawsze tu było pięknie, ale teraz teren ten zachwycił nas jako turystów: utwardzone ścieżki, parkingi, drewniane wiaty na wypoczynek, no i nowa wspaniała wieża widokowa. Do tego - ciekawie opracowane tablice informacyjne. Gratulacje!
Na punkt widokowy prowadzi zboczem wzniesienia nowa utwardzona ścieżka. Dla bezpieczeństwa turystów zamontowano solidne ogrodzenie. Czuliśmy się, jak w górach.

Prawda, że pięknie i klimatycznie? Przed nami cel podróży - nowy punkt widokowy. Robi wrażenie! Przy dobrej widoczności można zobaczyć z niego nawet Grudziądz. 

 Z punktu widokowego zrobiliśmy te kilka zdjęć terenu z wiatą wypoczynkową, miejscami dla rowerów.
Czas ruszać w dalszą drogę.




W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na wcześniejszym parkingu.



Na tablicy przeczytaliśmy informację m.in. o Gotliebie Schmidt, który pracował w Kwidzynie przy projektowaniu u wykonywaniu obwałowań i zabezpieczeń Wisły przed powodziami. Za zasługi i 60-letnią pracę postawiono mu pomnik, który przed wojną był czterokrotnie wyższy, niż obecnie i wyglądał jak poniżej.
Dziś oglądamy tylko cokół, na którym w języku niemieckim zapisano osiągnięcia G. Schmidta.

W drodze powrotnej z zaciekawieniem przyglądało się nam stado pasących się koni.
 Nareszcie z górki!
W Opaleniu zatrzymaliśmy się przy czterech kapliczkach. Pierwsza z nich - przy ul. Kasztanowej.
Kolejna duża kapliczka przy kościele. W1929 r. ufundowała mieszkająca tu bogata rodzina Jakubusów (właścicieli młyna). W okazałej kapliczce umieszczono wykutą z betonu postać św. Józefa
Na cmentarzu - kolejna kapliczka. Mieszkańcy wsi jako votum za odzyskanie wolności i nieodległą Polskę ufundowali ją w 1924 r., poświęcając Niepokalanemu Sercu Marii Panny. Poświęcona została przez wikariusza parafii, późniejszego proboszcza Janusza Mitręgę. Jednak po 15 latach została zniszczona przez hitlerowców. Po wojnie jej miejsce zajęła nowa kapliczka wg projektu Jana Kordowskiego.
I ważna dla nas, podróżujących kapliczka, poświęcona św. Krzysztofowi.  Ufundował ją
 w1986 r. opaleński proboszcz Gerard Gromowski. Kapliczkę poświęcił w dzień św. Krzysztofa 25 maja 1986 r. ks. biskup Henryk Muszyński.

 Nieco już zmęczeni podróżą odpoczynek znaleźliśmy w świetlicy wiejskiej, w której czekała na nas pani Basia i gorąca zupa jarzynowa. Przy okazji omówiliśmy szczegóły naszego spotkania integracyjnego, które odbędzie się za niecały miesiąc w Pólku. 
W drodze do Gniewu towarzyszył nam niewielki deszcz, który na szczęście skończył się na potłowskiej górce. Zatrzymaliśmy się przy krzyżu przydrożnym i kapliczce poświęconej św. Janowi Nepomucenowi. Okoliczni mieszkańcy przekazują sobie z pokolenia na pokolenie historię tej figury. Według nich na początku XVIII w. w czasie dużej powodzi Wisły jej wodami przypłynęła drewniana figura św. Jana Nepomucena. Złowiona została w sieci przez miejscowego rybaka o nazwisku Zimenz. Był on Niemcem, ewangelikiem. Przekazał figurkę rodzinie Nagórskich, u których przechowywana była przez wiele lat. Około 1800 r. w okolicach Tymawy panowała choroba cholery. Mieszkańcy tych okolic, aby upamiętnić miejsce spoczynku swych bliskich postanowili postawić tam kapliczkę z figurą św. Jana Nepomucena. Dalsze losy figurki są niezmiernie ciekawe. ale opowiemy o tym przy innym spotkaniu na trasie.
Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na Wisłę i czas na powrót do domu. Tego dnia nasze liczniki rowerowe pokazały 38 km.

piątek, 16 sierpnia 2019

12 sierpień 2019 r.

Kolejny wyjazd w ramach projektu "Różne oblicza srebrnej aktywności" dofinansowanego przez Polsko - Amerykańską Fundację Wolności w konkursie "Działaj Lokalnie". Tym razem zaplanowaliśmy wyprawę poza granicę naszej Gminy. Mieliśmy nadzieję na wspólną wycieczkę ze srebrnymi amatorami rowerowych wypraw z Jaźwisk i Opalenia. Niestety, nikt do nas nie dotarł. No, cóż - jedziemy do Kwidzyna. Spore wyzwanie, ale na miarę naszych możliwości. Probierzem sił i wytrzymałości zawsze jest górka do Tymawy, pokonywana różnie: na rowerze, prowadząc rower i podjeżdżając etapami. W Tymawie zatrzymaliśmy się chwilę na odpoczynek.



Skręciliśmy na Jelenicę, by podziwiać wspaniałe widoki z Alpami Jana III Sobieskiego. Wieś ze starymi sadami, bujną roślinnością jest przepięknie położona. Jest to jeden z naszych ulubionych szlaków rowerowych z dojazdem do Rzymu! Przyjeżdżajcie i zwiedzajcie!


Na ostatnim wzniesieniu we wsi - krótki odpoczynek i prosta droga na most do Kwidzyna.
 Z Korzeniewa do Kwidzyna prowadzi wygodna i bezpieczna ścieżka rowerowa. Szkoda, że takich nie mamy w naszej Gminie.
Pokonaliśmy już 18 km. Czas na dłuższy odpoczynek i posiłek. Tym razem pizzeria "Don Corleone".

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się chwilę na moście. Poziom wody w Wiśle - bardzo niski, ogromne piaszczyste łachy i przylatujące na nie gromady ptaków. A my po raz kolejny uwieczniamy się na granicy powiatów.
Do zobaczenia za tydzień. Wybieramy się do Widlic. Zapraszamy!


poniedziałek, 5 sierpnia 2019

5 sierpień 2019 r.
Nikt z nas nie pomyślał, że dzisiejsza wyprawa przekształci się w rowerowy cross. A powinniśmy, bo przecież wycieczka do Rzymu to wspaniała przygoda i takiej doświadczyliśmy w ten poniedziałek. Do udziału w rajdzie zaprosiliśmy naszych rówieśników z Nicponi i Tymawy. Niestety, na próżno czekaliśmy przy krzyżu w Nicponi, a w Tymawie przeoczyliśmy naszą koleżankę, która przyjechała do nas z Piaseczna. Nie wiemy, jak to się stało, ale bardzo bardzo przepraszamy Cię, Dorotko. 
Nasz pierwszy przystanek to przydrożny krzyż w Nicponi. Przed wojna stała tu kapliczka, którą Niemcy zburzyli w 1939 r. Po zakończeniu wojny w 1946 r. z inicjatywy mieszkanki Nicponi postawiono tu drewniany krzyż, który w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku trzeba było zastąpić nowym. Kolejne wymiany krzyża to rok 1981 i 1997 r.

Górka tymawska jak zwykle dała się nam we znaki, ale krótki odpoczynek na przystanku autobusowym pozwolił na dalszą jazdę.

Zaraz za wjazdem do Tymawy  stoi stylizowana kamienna grota. Wzniósł ją pan Cz. Banaszak ku pamięci tragicznie zmarłych członków swojej rodziny. W jej wnętrzu umieszczono figurę Matki Boskiej Bolesnej. Kapliczka poświęcona jest także pamięci ks. senatora Alfonsa Schultza, proboszcza w Subkowach, zamordowanego w Stutthofie w 1940 r. 
 Zgodnie z planem zatrzymaliśmy się przy kościele w Tymawie. Tu zgubiliśmy się z p. Dorotą. Ponieważ, jak
nam się wydawało, nikt nie dołączy już do naszej grupy, podeszliśmy do cmentarnej kapliczki. 

Na uwagę zasługuje też figura, która znajduje się w kapliczce - Pieta, bo tak się nazywa taka rzeźba, to w sztukach plastycznych przedstawienie Matki Boskiej trzymającej na kolanach martwego Jezusa. Najstarsi mieszkańcy opowiadali, że najpierw ta kapliczka stała na rozstaju dróg i tu nic nie było. Parafianie wspominali, że pamiętają jak tutaj jeszcze konno plantowano teren pod cmentarz. Kapliczka jest pięknie odnowiona przez firmę Inwest Kom z Gniewa.

Naszą uwagę przykuł grób i piękny symboliczny pomnik młodego lotnika Jana Neumanna zmarłego w 1932 r.
Za Tymawą polna droga doprowadziła nas do Rzymu, gdzie zatrzymaliśmy się, oczywiście przy przydrożnym krzyżu.  Pierwszy krzyż był drewniany, wzniesiony został w 1946 r. przez pana Józefa Czaję jako swoiste wotum dziękczynne za przeżycie i szczęśliwy powrót z II wojny światowej. Po wielu latach drewniany krzyż spróchniał, a jego miejsce zajął metalowy. Miejsce to jest zadbane, otoczone opieką  mieszkańców.

 Przed nami rozciągały się piękne krajobrazy dolinki otoczonej wzniesieniami. Jednym z nich była legendarna Złota Góra, o której możemy przeczytać w Legendach Ziemi Gniewskiej. Zachęcamy do lektury.
 Dalej szlak wiódł piaszczystą drogą, więc jazda na rowerze była mocno utrudniona. Ale można było podziwiać krajobrazy, służyła temu m.in. myśliwska ambona.





 Dojechaliśmy do Jaźwisk, gdzie przywitał nas kotek. Drogowskaz przypomniał nam, że właśnie wróciliśmy z Rzymu.

Przed nami jeszcze jeden przydrożny krzyż. W miejscu obecnie stojącego krzyża, aż do 1939 r. stała kapliczka z niewielką figurą Matki Boskiej Bolesnej. Kiedy do wsi wkroczyli niemieccy okupanci, natychmiast ją zburzyli. Jednak wcześniej udało się zabrać figurkę i mieścić ją w kościele w Tymawie. W 1991 r. w dwusetną rocznicę Konstytucji 3 maja w tym miejscu mieszkańcy zamiast kapliczki wznieśli drewniany krzyż z figurą ukrzyżowanego Jezusa.
 Końcowy przystanek I etapu wycieczki to gospodarstwo agroturystyczne Maciejówka. Zatrzymaliśmy się tu na dłuższy odpoczynek. Było ognisko, kiełbaski, kawa, ciastka, chleb z dżemem - jednym słowem: pieknie!.





Do Gniewu postanowiliśmy wrócić drogą pod górami. Kiedyś wiodła tu zupełnie przyzwoita droga rowerowa i nie tylko. Obecnie szlak jest częściowo zarośnięty i trzeba szukać dróg wśród pól. W Potłowie zatrzymaliśmy się przed niedawno postawioną drewnianą kapliczką ze św. Jerzym, Jezusem i Matka Boską.
Przed nami najbardziej ekstremalny odcinek podróży. Droga była nierówna, spadzista, wymagała pełnej koncentracji, by nie spaść z roweru. Kiedy się skończyła - trzeba było ruszyć na pola ze rżyskiem.
To nie koniec rowerowego crossu. Pokonywaliśmy zarośla, rowy, by stanąć na piaszczystej drodze widoącej do Nicponi. Pełne ekstremum.




Podróż za niejeden uśmiech, pełna wrażeń i przygód. Za tydzień już asfaltowa droga i ścieżki rowerowe do Kwidzyna.